niedziela, 14 czerwca 2015

Panieński

I nadszedł ten dzień, którego wyczekiwałam, czyli wieczór panieński! Oczywiście nie mój, tylko narzeczonej od kuzyna. Można opisać to w skrócie jako pasmo nieszczęść ze szczęśliwymi zakończeniami :D Wszystko zaczęło się wczoraj, o godzinie 16 wyjechaliśmy w stronę Katowic, gdyż tam miała się odbyć cała impreza. Rozpoczęłyśmy spokojnie pijąc drinki w ogródku, a w międzyczasie przyszła panna młoda wykonywała szereg zadań, które wymyśliła organizatorka imprezy, czyli jej przyjaciółka. Uwaga uwaga, miała być limuzyna, czekałyśmy na nią w końcu pół godziny jeszcze po tym jak miała godzinę obsuwy, a skończyło się na tym że pojechałyśmy do pubu taksówkami i autobusem na gapę. Wszyscy dziwnie się na nas patrzyli, gdyż każda miała czarną sukienkę i założoną maskę.. Jak już dotarłyśmy na miejsce, godzina 23:30, miałyśmy już wynajętą lożę. Więc imprezę rozkręciłyśmy i zakończyłyśmy tam. Dosłownie tańczyłyśmy do białego rana, gdyż jak wychodziłyśmy to było całkowicie jasno, a była dopiero 4.20 nad ranem. Trafiłyśmy do hotelu, przespałyśmy 5h i uznałyśmy, że jesteśmy głodne. Po posiłku, zanim się ogarnęłyśmy, byłyśmy w domach dopiero po 16.

Polecam McDonalda na kaca, serio.

Teraz każda śpi, a ja walczę z sennością i modlę się, żeby moja ładowarka się znalazła.. W skrócie tyle, pierwszy wieczór panieński na jakim byłam, daję mu 6+ i oby było takich więcej!

czwartek, 11 czerwca 2015

Odwiedziny

Dziś cały dzień myślałam o tym, że akurat nie mam nic do roboty (prócz projektu zaliczeniowego na który mam 9 dni ale kto by się tam przejmował). Wymyśliłam, że kogoś odwiedzę, bo o 19 to wszystkie butiki i sklepiki pozamykane.. Więc pomyślałam o mojej prababci, która niestety od jakiegoś roku mieszka sama. Mam do niej 5 minut autem a ciągle znajdowałam głupie wymówki żeby to tylko tam nie jechać. Dobrze, że mój luby postanowił pójść do kolegi pograć w kosza, dało mi to dodatkową motywację do działania! Więc zabrałam go po drodze, a przy okazji kupiłam bardzo dobre ciasto krówkowe, mmmm mniam. Byłam tam prawie 2 godziny, i wypiłam z 4 szklanki wody. Muszę stwierdzić, że rozmowa ze starszą osobą daje wiele do myślenia, człowiek o wiele bardziej docenia to, co ma. Że tak powiem, za moich czasów nie było modne posiadanie telefonu i internetu, więc teraz się cieszę nawet z takich szczególików. A mówiąc o komórkach, przeraża mnie fakt, że już 5,6 latki je posiadają. Ja swój pierwszy miałam pod koniec podstawówki..

Poodwiedzajcie swoje babcie, dziadków, ciocie, można się od nich wiele nauczyć, posłuchać śmiesznych historii czy porozmawiać o życiu, szczerze polecam :)

środa, 10 czerwca 2015

Jakie cechy ma typowy facet?

     Nie wiem jak u was dziewczyny, ale u mnie i w rodzinie i w związku powtarza się mnóstwo takich samych cech u mężczyzn. Jest to zabawne, bo nikt nie chce uwierzyć w to co piszą w internecie kiedy większość z nich to prawda! Oto one:

1. Ciężko znoszą choroby - prawda i kłamstwo, oni po prostu udają. Chociaż znam takich którzy wolą to ukrywać. Jednak o wiele więcej jest tych pierwszych. W tym mój facet.

2. Nienawidzą sprzątać - nawet jeżeli to robią, to się nauczyli, bo nie mieli wyjścia.

3. Szukają drogi na skrót - wszystko jak najszybciej, jak najprościej. A jeżeli za trudne, odpuszczają. Znam jeden wyjątek, mąż od kuzynki dwa lata temu zaczął biegać. Na dzień dzisiejszy ukończył paręnaście maratonów i kilka ultra maratonów.

4. Są wierni - co jak co, ale to o wiele więcej kobiet zdradza. Musicie przyznać mi rację.

5. Dzieci się ich boją - nie wiem o co chodzi, ale opiekuję się na co dzień 2 letnią dziewczynką i panicznie boi się mężczyzn. Moja najmłodsza siostra podobnie, nie przepada za nimi. Najwyraźniej robią złe pierwsze wrażenie.

6. Są okropnymi podrywaczami - przez pierwsze miesiące bajerują nas, dopiero po roku, dwóch latach poznajesz jaki jest na prawdę. Jeżeli zdarzyło to się wcześniej to znak że coś jest nie tak. I nie, to nie są podejrzenia, jestem od prawie 5 lat w związku. I tak, mam 20 lat.

7. Są złymi organizatorami - nie umieją się dobrze spakować, zawsze czegoś zapomną albo wezmą zupełnie zbędną rzecz. Jeżeli się umówią na spotkanie, przyjdą spóźnieni, albo w ogóle bo pomyliły im się dni.

8. Gotują zajebiście, albo wcale - co tu dodawać, facet który gotuje to kocha to robić albo umie robić tylko niektóre dania, ale za to jak!

9.  Nie znają się na kolorach - najlepsze określenia to ciemny albo jasny. Po co się rozdrabniać, skoro kobieta wie o co chodzi? Bez sensu sobie zaprzątać głowę głupstwami.

10.  Łatwo wpadają w nałogi - w dzisiejszych czasach to głównie internet, kiedyś tylko papierosy i alkohol.

11. Mają problemy z oszczędzaniem -  większość, znaczna większość. Moja siostra powinna być facetem..

12. Jak coś chcą, to koniec - będą dążyć do tego po trupach. Coś w stylu "MAMO ja chcę to autko!". W tym przypadku chodzi mi o rzeczy materialne.

O czymś zapomniałam?

wtorek, 9 czerwca 2015

Kiedy dziecko?

      Niedawno w radiu słyszałam, jak mówiono o wieku matek w naszych czasach. Nie chcę tu podawać fałszywych danych, ale można zauważyć, że teraz dzieci rodzi się albo przez "wpadkę", czyli przeważnie poniżej 21 roku życia, albo w granicach trzydziestki. A dlaczego? Bo podobno teraz głównym powodem na odwlekanie ciąży jest strach przed utratą pracy i brakiem pieniędzy. Trochę to smutne, podobno pieniądze szczęścia nie dają. Ale to wszystko jest prawdą, mam taki sam pogląd, pierwsze studia, potem w miarę dobrze płatna praca, potem dziecko. Kiedyś pierwsze się powiększało rodzinę a jakąś pracę zawsze się dało znaleźć. Teraz kończysz szkołę w wieku około 19 lat, jesteś studentem przez 5 lat, milion razy zmieniasz pracę aż w końcu znajdujesz w miarę stałą, i nim się obejrzysz - trzydziestka na karku. Ale są też inne opcje, odpuszczasz sobie studia, albo znajdujesz bogatego faceta.

     Tak przy okazji, jak już wkroczyłam w temat dorosłości, głupstwem jest wynajmowanie mieszkania bez powodu. Rozumiem, jesteś studentem w innym mieście albo matka cię z domu wyrzuciła, okey. Ale powiem tak, moja ciotka przez 2 lata wynajmowała mieszkanie i gdyby tego nie robiła, a nie musiała, zaoszczędziłaby 25 tysięcy. W tym wypadku wygoda albo oszczędności. Uczcie się na błędach, jak nie własnych, to cudzych :)


niedziela, 7 czerwca 2015

I po długim weekendzie

Aleeeeż było pięknie! Ponad 25 stopni ciągle, cudne rodzinne towarzystwo, duużo jedzonka i leniuchowanie. A to dopiero przedsmak wakacji! Udało mi się nawet opalić :) Jestem wykończona, może jutro coś napiszę, tymczasem miłego poniedziałku :)

środa, 3 czerwca 2015

Spóźniona opowieść

Co wczoraj był za dzień.. tak intensywny, że zapomniałam w końcu napisać posta. 

     Zacznijmy od tego, że mam autko, Fiat Seicento (tak wiem, szału nie ma ale przynajmniej jest MOJE <3), które nie do końca cały czas jest sprawne. W sumie ciągle coś w nim trzeszczy, piszczy itp, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia.. Pewnego pięknego dnia postanowiłam że odwiedzę mój rodzinny dom na wsi, więc jadę i nagle zapaliła mi się kontrolka - a mama mówiła, że jak jakakolwiek się zaświeci od razu mam zatrzymać samochód. Tak też zrobiłam. Co się okazało, mój zbiornik na płyn chłodniczy był praktycznie pusty. I zaczęła się zabawa. Myślałam że skoro od pół roku nie myślałam o tym żeby sprawdzić jego stan to znaczy że po prostu płyn się skończył. Okey, poszłam na stacje, kupiłam dwa opakowania, napełniłam i wszystko gra. Po tygodniu znów pusty. Mechanik, ratuj. Cena naprawy 500zł. Telefon do właściciela auta. Załatwione, auto zostanie naprawione na jego koszt. Hura, pięć stów do przodu! Wczoraj w końcu auto odebrałam, ale nie mogło się obejść bez dziwnych problemów typu " Przepraszam, ale ja dopiero przyjechałem z nad morza i nie miałem czasu załatwić tej sprawy" bądź "Coś mi nagle wyskoczyło, umówmy się na następny dzień". Cały czas miałam przeczucie że już auta nie odzyskam albo coś z nim zrobią nie tak. Na szczęście wszystko gra póki co..

A dziś wyjeżdżam na kolejną wieś do ciotki do niedzieli z całą rodzinką a internetów tam brak. Także see ya!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Twórczy poniedziałek. Można? Można.

     Dziś, w ten przepiękny dzień, a dokładniej dzień dziecka postanowaiłam w końcu kontynuuować bloga. No jak teraz widać, nie do końca go kontunuuje, bo zaczynam od nowa. Szczegół. Co mnie zmotywowało? W końcu mam laptopa i mogę usiąść późnej nocy, włączyć go i zacząć pisać. Ot tak, bo mam ochotę. Ostatnimi czasy w ogóle nie korzystam z komputera bo za dużo czasu to zajmuje, trzeba posprzątać biurko, usiąść wygodnie, poczekać aż się załączy, za dużo roboty. Poza tym lubię pisać, daje mi to pewną swobodę wyrażania siebie, w formie ładnie ułożonych zdań. Nigdy bym się nie wysłowiła tak jak piszę tutaj, na prawdę.

     O czym ja miałam pisać? A, tak, pierwszy wpis. Cześć, jestem Aga, mieszkam od roku w jednym pokoju z moim facetem który kocha nieporządek, a jak się można domyśleć ja nie do końca. Mam za pół roku 21 lat, kurde, aż 21.. uczę się, ale na porządnie zacznę od października, kiedy zacznę moje super przyszłościowe studia dzięki którym na sto procent zdobędę zawód. Nie śmiać się, tak będzie! A tak na poważnie, o czym będę pisać? Nie chce robić z tego bloga jakąś jedną kategorię i koniec. Moda, jedzenie itp. Chcę mieć swobodę pisania, więc będzie o wszystkim. Na przykład o tym, że dziś przyszła do nas saga Wiedźmina! I nie, nie grałam jeszcze w żadną część. O książkach będzie osobny wpis. Kurde, tyle myśli, napisałabym tu teraz o wszystkim. Zostawię trochę na później, więc see ya!